Ciąg dalszy historii "wspomnień przeszłości"

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział VI



[ Gregor ]

Cholera, wiedziałem no! Po prostu wiedziałem! Zawsze jak coś obiecam, że pojawię się punktualnie, nigdy nie wychodzi! Dopiero zbliżam się do głównej ulicy, która prowadzi do szkoły moich dzieci, a powinienem już tam być od co najmniej dwudziestu minut! I wspierać moją młodzież!
Przycisnąłem mocniej gaz do dechy i pędziłem ulicą Innsbrucka, tak bardzo mi znanego i kochanego. Teraz mam powód by tu ponownie wrócić i zamieszkać, ale nie wszystko na raz.
Po dwóch minutach zaparkowałem pod szkołą bliźniaków. Jak dobrze, że w pobliżu nie było policji, bo dostałbym tak cholernie wysoki mandat, że pewnie ukaraliby mnie więzieniem! A co za tym idzie, odwołaliby mi emeryturę olimpijską.
Wpadłem zziajany do głównego holu szkoły. Usłyszałem dźwięki dobiegające z Sali gimnastycznej, więc tam też się skierowałem.
Na całe szczęście jeszcze się nie zaczęło. Ale miałem szczęście! Wzrokiem szukałem Lii i bliźniaków. Z trudem ich dostrzegłem pod samą sceną na końcu Sali gimnastycznej. Podbiegłem tam i przywitałem się. Kiedy Lucas z Camille poszli za „kulisy” czyli za kurtynę tuż za sceną, oboje z Leą usiedliśmy na plastikowych krzesełkach i oczekiwaliśmy na występ naszych pociech. Matko, jak to dziwnie brzmi! Jeszcze niespełna miesiąc temu nie miałem o nich zielonego pojęcia, a teraz? Czy mogę już powiedzieć, że ich kocham?
Spojrzałem na Leę oraz na to co wisiało na jej szyi. Srebrne serduszko na łańcuszku.
- Pamiętam to – powiedziałem, zwracając tym samym uwagę Lii.
- Naprawdę? – patrzy na mnie zdziwiona i nerwowo dotykała serduszka.
- Tak, dałem ci to na 27 urodziny – wyszeptałem, a w jej oczach ujrzałem jedynie dwa małe płomyczki nadziei. Ale nadziei na co?
Uśmiechnęła się do mnie i popatrzyła prosto w oczy. One naprawdę błyszczały!
Głupi,  głupi, głupi.
Mniej więcej w połowie show, na scenę wyszedł Lucas z gitarą, a tuż za nim Camille w mikrofonem. Była trochę zestresowana. Spojrzała na mnie, a ja tylko uniosłem dwa zaciśnięte kciuki. Kiedy to zobaczyła, momentalnie się do mnie uśmiechnęła i stała  się jakby pewniejsza.
Miała naprawdę piękny głos, a mój syn cudownie przygrywał jej na gitarze.
Czułem się z nich naprawdę dumny, choć ledwo och znam. Są uzdolnieni muzycznie i to bardzo!
Po nich wystąpiło jeszcze kilka osób, jednak bliźniaki okazały się bezkonkurencyjne. Wygrali, a ja to przeczuwałem od samego początku kiedy tylko usłyszałem kilka pierwszych, wyśpiewanych przez Cam słów.
Po tym całym show, Leah jako pierwsza ich wyściskała. Była fantastyczną matką. Naprawdę żałuję, że nie było mnie przez te długie 17 lat…
- Jestem z was ogromnie dumna! – jej głos obudził mnie z moich przemyśleń. Wycałowała ich i jeszcze raz mocno przytuliła do siebie.
Naprawdę ją podziwiam za to, że zdołała sama wychować dwójkę tak wspaniałych dzieciaków. Czapki z głów, narty z nóg.
Pogratulowałem Lucasowi i Cam wspaniałego występu. Piosenka dobrana perfekcyjnie, a wykonanie jeszcze lepsze od oryginału, którego miałem okazję kiedyś przesłuchać.
Chwyciłem Leę za dłoń. Ona się odwróciła twarzą do mnie, zdziwiona. Objąłem ją w pasie, jak chyba za dawnych dobrych czasów i tak po prostu ją pocałowałem. Totalny impuls, jednak nie dostałem w twarz. Oddawała pocałunek.
Nie obchodziło ani mnie ani jej, że tuż obok nas są dzieci, że stoimy chyba na środku Sali gimnastycznej i prawdopodobnie wszyscy się na nas patrzą.
Liczyło się tu i teraz. Tylko ona i ja. Tylko nasze uczucia.


[ Leah ]

Była w niemałym szoku, przez to co zrobił Gregor, niemal przy wszystkich tu zgromadzonych ludziach.
Od razu po tym incydencie, zabrałam dzieci i wróciliśmy do domu.
Tak przyznaję się, dalej kocham Gregora i przez najbliższe dni nie mogłam spać. Nie skupiałam się na tym nad czym powinnam. Zawalałam pracę lekarki w pobliskim szpitalu, jednak na całe szczęście nie miało to wpływu na pacjentów. Potrafiłam się zachować prawie jak profesjonalistka.
Musiałam zadzwonić do Diany. Tak długo ze sobą nie rozmawiałyśmy, że aż mnie to bolało. Nie wiedziała co się działo przez ostatni miesiąc, dlatego musiałam jej wszystko ze szczegółami opowiedzieć.
- On cię dalej kocha, Leah.  Uświadomił to sobie, co prawda szkoda, że dopiero po tych 17 latach, ale lepiej późno niż  wcale, prawda? – odpowiedziała, a ja nie wiedziałam co zrobić.
Rozłączyłam się, prawie rzucając słuchawką. Miała totalny mętlik w głowie.
Tyle lat czekałam i łudziłam się na cokolwiek. By zadzwonił albo wrócił i po prostu powiedział, że mnie kocha. Że to co było wtedy w Harrachovie było głupim, cholernie beznadziejnym żartem!
Łzy leciały mi po policzku prawie ciurkiem. Położyłam głowę na poduszce, kiedy dostałam smsa.
Długo biłam się z tym, czy go odczytać, szczególnie wtedy kiedy zobaczyłam kto jest nadawcą wiadomości.
Po kilku minutach wzięłam głęboki oddech i przeczytałam treść smsa szeptem.

Moje serce przy Tobie zupełnie inaczej bije. Ono Cię poznało i chyba nigdy nie zapomniało. Proszę, spotkajmy się

Trzy zdania, przez które jeszcze bardziej się rozpłakałam.  Osiemnaście słów, które znaczą tak wiele, i tak wiele bólu przyniosły. 17 lat minęło… a ja nigdy nie przestałam go kochać, choć zdawałam sobie doskonale sprawę, że to się skończyło.
Że to nigdy nie wróci i nie będzie już tak jak wtedy.
Że straciłam go na zawsze po tym upadku i nic go już nie przekona.
Teraz kiedy pojawił się promyczek nadziei, boję się.
Tego, co powie i zrobi.
Nie wiedziałam sama już, co ja mam zrobić by było dobrze. Przede wszystkim dla dzieci.
_________
ooops. spóźniłam się z rozdziałem, znów przepraszam :c

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział V



[ Leah ]

To co usłyszałam od Camille… po prostu mnie załamało. Powiedziałam córce, że przemyślę ta sprawę. Widać, że bardzo jej zależy na tym by Gregor przybył na to szkolne Talent Show. Coraz bardziej skłaniam się do tego by zadzwonić do Schlierenzauera i powiadomić go o tym. Pozna ich od tej artystycznej strony. Może poczuje się bardziej do tego by być prawdziwym ojcem.
Wzięłam telefon do ręki i wybrałam z książki telefonicznej, numer Gregora. Nie czekałam zbyt długo, bo prawie po dwóch sygnałach odebrał.
Kiedy usłyszałam jego głos, momentalnie w gardle miałam gulę. Tak trudno było mi teraz z nim rozmawiać.  Nawet nie wiem czym to jest spowodowane. Przecież nie raz chciałam wrócić do tego co było kiedyś. Żyć razem z nim, cieszyć się ze wszystko, ale po prostu być obok niego.
- Leah? – powtórzył, czym zwrócił moje myśli do rzeczywistego świata.
- Tak, tak, przepraszam – wydukałam -  Słuchaj. Bo  Camille i Lucas występują w szkolnym Talent Show, i chcieliby byś ty też się tam pojawił, jako widz, rzecz jasna. – powiedziałam spokojnym tonem. Aż dziw wziął, że faktycznie potrafiłam się opanować.
- To naprawdę miłe z ich strony. Chętnie wpadnę, jeśli nie masz nic przeciwko – odpowiedział, a moje serce momentalnie zaczęło szybciej i mocniej bić
- Pee..pewnie- zająknęłam się - że nic nie mam. Jesteś ich ojcem.
- To świetnie. Kiedy mają ten występ?
- W następny piątek na siedemnastą.
- Ok. Będę na pewno. Do zobaczenia – i rozłączył się.
Tego obawiałam się najbardziej. Że się zgodzi by przyjechać.
Znów go spotkam i usiądę obok niego. Wszystko wróci na nowo… Z resztą, i tak już wróciło!
Nie pozostało mi nic innego, jak modlić się o cud, że się spóźni i usiądzie gdzieś daleko ode mnie.
Wstałam z kanapy i udałam się do Camille. Zawołałam też Lucasa i powiedziałam im o tym, że Gregor również przybędzie, by ich pooglądać.
- No to trzeba się postarać! By były skoczek narciarski nie wstydził się własnych dzieci – skomentował syn.
- Nawet jak wam nie wyjdzie… Zawsze macie mnie, prawda? Zawsze będę was kochać i nie ważne czy wam wszystko pójdzie czy tez nie – dzieci podeszły do mnie i przytuliły się do mnie. Jak dobrze, że je mam. Wynagradzają mi dosłownie wszystko. Ucałowałam ich w czoła i wyszłam z pokoju.
Wstawiłam sobie wodę na herbatę. Muszę się uspokoić,  bo po prostu mnie roznosi. Ze strachu? Chyba tak. Boję się tego co będzie. Jaki temat znów poruszy, o ile będzie chciał ze mną rozmawiać, jak ostatnio w kawiarni.

Wieczorem, kiedy bliźniaki poszły spać, poszłam na strych, gdzie miałam spakowane w kartonach przeróżne rzeczy. Odłożyłam już drugą zaparzoną melisę na podłogę i zaczęłam  poszukiwać jednego, jedynego albumu w którym miałam zdjęcia z Gregorem. Oczywiście były też normalne zdjęcia – całej ekipy austriackiej, podczas latania na skoczni… wszystko! Ale większość skupiała się na mnie i Gregorze.
Kiedy znalazłam, oparłam się o niziutką ściankę i zaczęłam przeglądać karty z fotografiami. Co rusz popijałam swoją herbatę, która chyba jednak nic nie pomagała na moje nerwy.
Natknęłam się na jedno zdjęcie, gdzie Gregor trzymał mnie na rękach i patrzył mi prosto w oczy. To ujęcie, akurat zrobił Morgenstern, bawiąc się moim aparatem.
Było to chyba najpiękniejsze i najlepsze zdjęcie, jakie się znajdowało w tym albumie. Dowodzi tego jacy byliśmy w sobie zakochani i szczęśliwi. Następne ujęcie było na tym samym tle, w tej samej pozie, z tym, że akurat się całowaliśmy.
Do dziś pamiętam ten moment i jego ciepłe wargi, na moich zmarzniętych ustach.
Chyba już nawet nie mogłam płakać. Mój organizm się chyba zbuntował i mówi stanowczo „nie” na wspominki o byłej, straconej już miłości.
Zamknęłam album nim dobrnęłam do końca. Schowałam go znów na sam dół kartonu i weszłam na dół.  Zamknęłam się w swoim pokoju i skupiłam się na książce, by choć przez chwilę przestać myśleć o byłym austriackim skoczku,  który jak na złość, nie chciał opuścić mojej głowy chociażby na sekundę.


[ Camille ]

Kiedy mama oznajmiła nam, że tata jednak przyjedzie na Talent Show i zniknęła chyba gdzieś w salonie, Lucas zamknął drzwi i mówił podniesionym głosem.
- Jesteś naprawdę taka głupia, że aż buty spadają! Jesteś niepoważna! To strasznie rani mamę! – i wyszedł z mojego pokoju, trzaskając drzwiami.
A co ja takiego zrobiłam? Chciałam poznać ojca!  Chcę mieć z nim kontakt! Co on się tak uwziął na mnie, gdyby mama nie chciała byśmy wiedzieli o Gregorze, z pewnością nie opowiedziałaby nam swojej historii. Skoro to zrobiła, to chciała byśmy mieli jakiekolwiek pojęcie o tym jaki był/jest nasz ojciec.  A to, że ja dalej pociągnęłam to wszystko… to po prostu ciekawość jego osoby! Chyba po 17 latach należy mi się poznanie własnego ojca i spędzanie z nim czasu, jeśli on nawet sam tego chce, prawda?
Następnego dnia mama powiedziała, że wpadnie do nas Gloria ze swoją rodziną. Strasznie się ucieszyłam, gdyż od samego początku bardzo ją polubiłam. Wydaje mi się, że trochę jest inna od naszego ojca. Posprzątaliśmy dom wraz z Lucasem, a mama siedziała w kuchni i coś gotowała. Takie zapachy stamtąd dochodziły, że głowa mała!
Chwilę po 16 zjawili się nasi goście. Poznałam z daleka pana Marca, chociaż praktycznie rzecz biorąc powinnam nazywać go wujkiem, ale mniejsza o to. Poznałam również Glorię, jednak trzeciej osoby – chłopaka, nie mogłam w ogóle skojarzyć.
To zapewne musiał być  nasz kuzyn, którego imienia niestety nie pamiętam!
Zbiegłam na dół, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Spokojnie! – wrzasnął do mnie Lucas, wychodząc z pokoju.
Kij ci w oko.
Otworzyłam drzwi i wpuściłam gości do środka. Gloria od razu mnie przytuliła, a Marc podał mi rękę. Jemu chyba też jest trudno z „nową” rodziną swojej żony.
- A to jest Oliver – powiedziała ciocia, kiedy już mama i mój brat stanęli tuż za mną.
Poznaliśmy się i poszliśmy do pokoju Lucasa. Mama z ciocią i wujkiem poszli do salonu, gdzie rodzicielka postawiła gotowe ciasto z talerzykami.
Kiedy zamknęłam za sobą drzwi do pokoju brata, usiadłam sobie na fotelu. Naprzeciwko Olivera, który siedział na fotelu przy biurku i Lucasa, który oczywiście musiał usiąść na swoim łóżku.
- W ogóle nie wyglądacie jakbyście byli bliźniakami – stwierdził kuzyn, obserwując po trosze mnie i Lucasa. – Ale fajnie, że poznałem resztę zagubionego kuzynostwa! – dodał uśmiechnięty.
Zaczął opowiadać nam o bracie naszego ojca i jego dzieciach, którzy są ciut młodsi od nas. Pokazał nam nawet ich zdjęcia. Są naprawdę fajni! A jak Oliver mówił co oni robią…To są chyba gorsi od nas pod kątem kłótni! Już ich lubię! Mam nadzieję, że ich również poznam!

Tyle się zmienia w moim życiu, że aż trudno mi nadążyć nad tym. Poznaję nową rodzinę i to jest w tym wszystkim najlepsze.
Myślę, że z czasem i mama przywyknie do tej myśli.
_______
taki rozdział chyba bardziej przejściowy, bo nudny, prawda?

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział IV



 [ Gregor ]

Od kilku dni nie mogę do końca oswoić się z myślą, że mam dzieci. Ja? Gregor Schlierenzauer?! Toż to się w głowie nie mieści.  Śluby brałem aż dwa, ale można rzec że żyłem prawie jak wolny człowiek. Naprawdę nie raz miałem sny. Wyrwane totalnie z kontekstu fragmenty z udziałem pewnej kobiety i mnie. Naszego szczęścia, skoków… Kiedy dowiedziałem się, że to chodziło o Leę… Może Bóg chciał mi uświadomić, że osoba, którą kiedyś skrzywdziłem dalej istnieje? A ja dalej ją kocham swoim sercem, którego nie chciałem słuchać?
Sam nie wiem w co już wierzyć.
Niby się mówi „ Idź za głosem serca”, ale kiedy jednak wybrałem inną drogę to co? Bóg chciał mi dać do zrozumienia, że popełniłem największy błąd swojego życia, przekreślając w czeskim szpitalu Leę?
Chyba zacznę wierzyć w Boga, naprawdę.
Siedziałem właśnie na kanapie i obracałem w rękach zdjęcie Lii.  Chyba faktycznie źle zrobiłem. Spotkanie z bliźniakami miało mi to uświadomić. Oni są chyba moją drugą szansą.
Chyba zaczynam żałować, że odtrąciłem matkę tych wspaniałych dzieci.  Nawet nie jestem w stanie powiedzieć, co wtedy mną kierowało. Że dlaczego ją odrzuciłem i skreśliłem prawie na wieki wieków.
Wciąż wpatrywałem się w jej zdjęcie i powtarzałem sobie, ze jestem głupi jak but. Straciłem 17 lat na jakieś dwa marne związki, w których puste lale chciały mnie okraść z tego, co mi już praktycznie pozostało.  Straciłem rozum podczas tamtego upadku, tak mi się przynajmniej wydaje. Musiałem! Nie słuchałem nikogo, nawet przyjaciół z drużyny, którzy powtarzali mi, co ja najlepszego zrobiłem. Rodzina to samo.  Wielokrotnie mi o niej mówili, jaka to ona była piękna, miła, fantastyczna, uczynna, skromna i jeszcze znajdzie się pewnie multum innych określeń na nią.
Położyłem zdjęcia na stole i wziąłem telefon do ręki. Wiem, że nie nadrobię tego straconego czasu, ale chociaż będę z nimi od tego czasu, prawda?
Zadzwoniłem do Lucasa. Zapytałem się czy mają dzisiaj czas, gdyż chciałem do nich wpaść. Lii nie widziałem już dwa dni od naszej rozmowy, a dzieci trochę więcej.
- Tak, jeśli chcesz to możesz przyjechać. Camille się pewnie ucieszy jeszcze bardziej. – odpowiedział mój syn, a ja uśmiechnąłem się w duchu. Leah wychowała tą dwójkę na fantastycznych ludzi.
- Świetnie, będę za niecałe dwie i pół godziny –powiedziałem i rozłączyłem się.
Wziąłem wszystkie swoje dokumenty, kluczyki i wsiadłem do auta. Ruszyłem z podjazdu i skierowałem się na Innsbruck.
Podróż przebiegała krótko w rytmach muzyki, przerywanej różnymi faktami ze świata bądź samej Austrii.
Zaparkowałem pod niedaleko parku, przy którym umówiłem się z bliźniakami, kiedy znów nawiedziły mnie fragmentaryczne wspomnienia.  Wspólne spacery. Moje i Lii.
Była wtedy zima, myśmy ubrani w ciepłe kurtki i szaliki, idziemy trzymając się za rękę. Jej perlisty uśmiech, nie raz śnił mi się po nocach.
Ja już chyba doszczętnie oszalałem!
Bliźniaki już na mnie czekały. Przywitałem się z nimi i ruszyliśmy spacerkiem jedną z drużek.
- Mama ci się dalej podoba? – zapytała mnie Camille. Nie powiem, zdębiałem. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć.
- Przyznam szczerze, że opuszczenie waszej matki było chyba moim największym błędem w życiu. Wtedy, kiedy była przy mnie jak się wybudzałem, powinienem był na nowo ją poznać, a  nie od razu odrzucać. – odpowiedziałem poważnie i jak na mnie bardzo szczerze. Otwieram się przy obcych teoretycznie dla mnie osobach, a praktycznie moich dzieciach.  Co za komedia.



[ Lucas ]

Zaczął się weekend, a mama dalej chodzi jakby w swoim cieniu. Prawie się nie odzywa  i w ogóle nie uśmiecha. Mnie coraz bardziej to boli.
W końcu nie wytrzymałem i poszedłem do pokoju siostry. Jak zwykle siedziała i wlepiała swoje maślane oczka do jakiegoś pseudo boysbandu. Rzuciłem się na jej łóżku i nerwowo zacząłem gnieść w rękach poduszkę.
- Mógłbyś zostawić mojego Fredzia? – usłyszałem jej głos i popatrzyłem na nią jak na kosmitę. Nie spodziewałem się tego, że moja rodzona siostra, na dodatek bliźniaczka, będzie nazywać poduszki!
Rzuciłem nią  gdzieś w kąt i popatrzyłem już na nią poważnie.
- Ten pomysł, z poznaniem ojca, to był chyba najgorszy twój pomysł w naszym dotychczasowym życiu, wiesz? - zacząłem
- Czemu tak uważasz? – Cam się odwróciła w moim kierunku i spojrzała na mnie z pełnym zainteresowaniem tym tematem.
- Nie widzisz jak mama teraz cierpi? Widać, że nie jest sobą i ta sytuacja nie bardzo jej pasuje. – oburzyłem się trochę. Jak ja mogę mieć tak ślepą siostrę!
- Widzę, że cierpi, ale już tego nie odkręcimy. Z resztą fajnie jest mieć jeszcze tatę. Zawsze chciałeś wiedzieć jak to jest, nie pamiętasz?
A może i pamiętam, ale co z tego? Ja w przeciwieństwie do Camille, widzę jeszcze inne osoby, niż tylko samego siebie. Pewnie, że chciałem mieć jeszcze kogoś, kto pochwali mnie na święta, za pięknie zagraną kolędę. Właśnie…
- Cam! Talent show! – krzyknąłem, że aż podskoczyła na fotelu.
- Wiem, pamiętam o tym. Od kilku dni na twoim biurku leży nasz repertuar. Nie spojrzałeś tam jeszcze?! – wydarła się na mnie.
- A nie widziałem, o!
Momentalnie uciekłem z jej pokoju i zacząłem przeszukiwać swoje biurko, w celu znalezienia tejże piosenki. Ciekaw jestem co moja kochana siostra wymyśliła.
Kiedy pod stertą materiałów na fakultety, znalazłem piosenkę, aż się zdziwiłem. Lady Antebellum – Just a kiss.
No proszę, jaki fajny wybór! Idealna na podkład akustyczny!
Nim skończyłem się zachwycać, jaka mam udaną całkiem siostrę, ta wpadła do mojego pokoju i obwieściła, że chciałaby zaprosić naszego ojca na ten Talent Show. Nim podniosłem się z krzesła (co długo mi nie zajmuję!) ona już  jak rakieta poleciała do mamy.
Ona jest naprawdę nienormalną zołzą, która nie szanuje uczuć innych!
Przecież nasza rodzicielka załamie się tym pomysłem, a co dopiero, jak będzie musiała usiąść obok niego i znosić jego towarzystwo.
Już współczuje mojej mamie, tego jaką ma głupią i chorą na głowę córkę.
Może ze mnie jest chociaż zadowolona.
_________
Rodzeństwo mi się tu udało, haha. Uwielbiam Lucasa i Camille ^^
Przepraszam za spóźniony rozdział, ale tyyyyyyle się dzieję, że szok. Ah.